Czyli te, które mi się podobają. Wiersze, których przyjemnością lektury chcę podzielić się z innymi, co niniejszym robię. A.
wtorek, 28 kwietnia 2009
Julian Przyboś - Wiosna 1937
dzwon, który mnie przywiózł.
W jednej chwili rozbitej jak atom,
w iskrzącej ekspresami sekundzie:
gotowa armia: beton w żelazo uzbrojony żywioł,
ludzie,
Paryż od razu pochwycony przez auta,
ludzie, ludzie,
fala:
wysokie wezbranie człowieka.
Wiosna wojny! Pęcznieje od ludzkiego nawału,
dojrzewa ciężko w tunelach przywalona ziemia,
bekowisko materii - ryuczy.
Chwila - pierwszy zielony pak przepełni powietrze
sine, spalone radem, prądem elektrycznym,
chwila -
Na urodzajnym bruku, który już się zaczerwienił,
w wigilię drugiego wystrzału
czekam:
tłumię poemat.
niedziela, 26 kwietnia 2009
Rzygające posągi - Bruno Jasieński
Pani Sztuce
Na klawiszach usiadły pokrzywione bemole,
Przeraźliwie się nudzą i ziewają Uaaaa...
Rozebrana Gioconda stoi w majtkach na stole
I napiera się głośno cacao-choix.
Za oknami prześwieca żółtych alej jasność,
Jak wędrowne pochody biczujących się sekt,
Tylko białe posągi, strojne w swoją kamienność,
Stoją zawsze "na miejscu", niewzruszone correct.
Pani dzisiaj, doprawdy, jest klasycznie... niedbała...
Pani, która tak zimno gra sercami w cerceau,
Taka sztywna i dumna... tak cudownie umiała
Nawet puścić się z szykiem po 3 szkłach curacao.
I przedziwne, jak Pani nie przestaje być w tonie,
Będąc zresztą obecnie najzupełniej moderne. --
Co środy i piątki w Pani białym salonie
Swoje wiersze czytają Iwaszkiewicz i Stern.
A ja - wróg zasadniczy urzędowych kuluar,
Gdzie się myśli, i kocha, i rozprawia, i je,
Mam otwarty wieczorem popielaty buduar
Platonicznie podziwiać Pani déshabillé...
Ale teraz, jednakże, niech się Pani oszali --
Nawet lokaj drewniany już ośmiela się smiać...
Dziś będziemy po parku na wyscigi biegali
I na ławki padali, zdyszani na śmierć.
A wpatrując się w gwiazdy całujace się z nami,
W pewnym dzikim momencie po dziesiątym Clicôt,
Zobaczymy raptownie świat do góry nogami,
Jak na filmie odwrotnym firmy Pathé & Co.
I zatańczą nonsensy po ulicach, jak ongi,
Jednej nocy pijanej pd szampana i warg,
Kiedy w krzakach widziałem RZYGAJĄCE POSĄGI
Przez dwunastu lokajów niesiony przez park.
Julian Tuwim - Na pewnego endeka
Nie dam ci prztyczka, ani klapsa,
Nie powiem nawet pies cię Jebał,
Bo to mezalians byłby dla psa.
Tuwim
Tytułem roboczego wstępu
Z zamiarem założenia strony, na której dzielibyśmy się wierszami podobajcymi się nam, nosiliśmy się od dawna. Pomysł wpadł nam do głowy w czasie jednego z pijaństw, a może jakiejś kawy. Tak się złożyło, że połowa z pomysłodawców (czyli A.), w wyniku złamania kończyny dolnej, otrzymała nadmiar czasu wolnego i dla zabicia nudów postanowiła wziąć się do realizacji zadawnionego już planu. Czego wynikiem jest ten blog.
Wstęp na razie jest roboczy i zapewne będzie zmieniony na jakiś poważniejszy, ale to dopiero nastąpi z czasem, kiedy razem z O. coś uradzimy.
Tymczasem pora na pierwszy wiersz. Od razu powiem, że blog pewnie byłby założony już jakiś czas temu, ale jak wybrać ten pierwszy? Bo wiadomo, że pierwszy wiersz jest mówiący. Na pewno będzie odczytywany jako przystawka i już po nim będzie można przewidywać dalszy wybór. Powinien być jednym z najlepszych i reprezentatywnych. Ale jak tu do choloery taki wybrać? Jakim kluczem się posłużyć, by nie wypaść infantylnie, zbyt niepoważnie, czy egzaltowanie? Na szczęście z pomocą mi przyszli nasi odważni, nasi prości, nasi chłopcy prawicowcy; a dokładnie chłopcy z IPNu.
Więc wiecie już, że na początek pójdzie Bruno. No prawie na początek...
a.