piątek, 30 listopada 2012

Leopold Staff - List

Mela Muter, Portret Leopolda Staffa, 1903 [w tle topielica sekwańska, która tu jest autoportretem Muterowej]


Pytasz mnie, jak się czuję. Tak, jak czuć się może
Człowiek dość pełnoletni w końcu listopada,
Gdy w niebie zmierzch pochmurny i błoto na dworze,
A za oknem bez przerwy deszcz ze śniegiem pada.

Lecz zbyt o dnia i roku nie troszcząc się porę,
Bo po słocie pogoda idzie wieczną zmianą,
Więc też o wschodzie słońca wiersz piszę wieczorem,
A nokturny w słoneczne grywam tylko rano.

I jestem zawsze ufny i pełen pewności
Czekając niezachwianie tej chwili jedynej,
Gdy ujrzę, że na świecie są same radości,
I zegar na raz wszystkie wskazuje godziny.

czwartek, 29 listopada 2012

Marcin Świetlicki - Le gusta este jardin?

Wojciech Weiss, Melancholik, 1894


Po zdjęciu czarnych okularów
ten świat przerażający jest tym bardziej.
Prawdziwy jest. Właściwe barwy
wpełzają we właściwe miejsca.
Wąż ślizga się po wszystkim, co napotka. Właśnie
nas dotknął.

Śnieg spadnie i zakryje wszystko.
Na razie jednak widać miasto – czarną
kość rozjaśnianą niekiedy światłami
maleńkich samochodów,
usiadłem wysoko
i patrzę. Wieczór. Już zamknięte
wszystkie wesołe miasteczka.

Wieczór. Mężczyźni wracają z łupami.
Żarliwi księża zdolni do zbawiaenia
jedynie siebie samych. Szedł pies
z nami i śmierdział. Moje dokumenty
uległy rozkładowi. Wszystko co kochałem
uległo rozkładowi. Jestem zdrów i cały.

Niczego o mnie nie ma w Konstytucji.

1986

Marcin Świetlicki - Doprawdy

Stanisław Eleszkiewicz, Mężczyzna przy stole, 1943
Jestem
wyrafinowanym kloszardem,
doprawdy.
Piję drinki,
na które ty
sobie nie pozwolisz, bowiem
zbierasz pieniądze
na zagraniczne
luksusowe wakacje.

Pająk przeszedł
po mojej strunie,
motyl
usiadł na mojej kanapce.

Jestem wyrafinowanym kloszardem,
doprawdy.

Marcin Świetlicki - Apokryf

Maleńki Jezus był nieznośnym dzieckiem.
Od razu było widać, że nie całkiem jest stąd.
Stada staruszek rozprawiały o nim,
wykonując ówczesne zabobonne znaki.

To dziecko miało nienormalną pamięć,
pamiętało dokładnie cały gwiezdny porządek
i stosowało go na swój
męczący i niezrozumiały sposób.

Wpadał z patykiem w dłoni między rówieśników
organizując rewolucje
albo zamieniał złośliwe staruszki
w ptaki i mchy.

Rodzice często brali go na stronę
i przyglądali mu się z niepokojem,
wówczas podnosił ostrzegawczo palec
i speszeni wracali do swych obowiązków.

Teraz wisi na ścianach pomiędzy kwiatami
i ponad tapczanami licealistek,
został wchłonięty przez te same staruszki
i mężczyźni w sukienkach używają go.

Ale to, jak się zdaje, zbyt go nie obchodzi.
On siedzi na krawędzi, stuka patykiem o patyk.
Gwiazda spada, następna
wznosi się.
Hieronimus Bosch, Dzieciątko Jezus z chodzikiem, olej na desce, ok 1480

niedziela, 18 listopada 2012

Tomasz Titkow - Nagape

Tymon Niesiołowski, Czytająca, 1950
 
bo na początku
to chyba jednak
chodzi o to
że chcesz zobaczyć
jak ona wygląda 
na golasa

zobaczyć
i nie przepuścić 
wytarzać się w niej 
użyć

a agape?

agape przychodzi później
gdy ona je kanapki z serem i majonezem
które jej zrobiłeś
i jakiś okruch przykleja się
do jej spoconej skóry nad ustami

i chcesz jej powiedzieć
o piękności moja 
ale nie mówisz i słusznie
bo to trochę za mało
i milczysz z pokorą


tak
agape przychodzi później
chyba że kto gapa
albo niemota
i na niego bęc

Tomasz Titkow - Dlaczego kochamy kobiety

1. są miękkie
2. pachną
3. wstydzą się
4. popiskują*

* po naciśnięciu
 
Tymon Niesiołowski, Akt, ok 1919