Na całych jeziorach ty,
o wszystkich dnia porach ty.
W marchewce i w naci ty,
od Mazur do Francji ty.
Na co dzień,
od święta ty.
I w leśnych zwierzętach ty.
I w ziołach, i w grzybach
nadzieja, że to chyba ty.
We wróżbach i w kartach ty.
Na serio i w żartach ty.
W sezonie i potem,
przed ptaków odlotem,
na wielka tęsknotę ty,
zawsze ty.
A w kącie kto stoi ? Ja.
Kto się niepokoi ? Ja.
W kuchennym lufciku ja.
W paskudnym wierszyku ja.
A rozum kto traci ? Ja.
Kto łzą się bławaci ? Ja.
I kto czeka z pieczenią mazurską jesienią ? Ja.
Zielono od marzeń mych.
Na kładce i w barze, my.
Do pary, nie w parze,
bezsenni żeglarze.
Na całych jeziorach my,
jednak my
Bo skoro pojawił się Jeremi, musi się pojawić Agnieszka. Nie wiem, który utwór powstał jako pendant, czy Jeremi do Agnieszki, czy na odwrót, ale piosenki te są niepodzielne.
OdpowiedzUsuńA tym samym na Dobrych Wierszach zawitała kulturka polska. Kulturka ma się tak do kultury, jak warszawka do Warszawy. Może Warszawka jest fragmentaryczna, nie tak poważna i treściowo poważna jak Warszawa, może jest spłycona i powierzchowna, ale na pewno jest smakowita, bystra i zabawna.
Z resztą, między bogiem a prawdą, kulturka pod postacią Osieckiej, Starszych Panów, Lipińskiej oraz paru innych jest w prostej linii przedłużeniem "lekkiej" strony Skamandra (wraz z satelitami) i Gałczyńskiego. Inną rzeczą jest fakt, że już parę kroków za Osiecką rozciąga się kulturowy mordor, te różne krainy łagodności, oddechy kaczuchy, czerwone tulipany i wszelkie inne pomiociny dla niedo... harcerek, wędrowców bieszczadzkich, żeglarzy itp.
Często zastanawiam się, czy za istnienie tych ekhem "następców" powinno obciążać się Osiecką, Starszych Panów etc. Jeśli ich, to również Gałczyńskiego, Hemara, Tuwima... Bo związki są przecież niezaprzeczalne. Lecz jeśli przyjąć taką logikę, to wówczas należałoby skazać na infamię Dalego (tego akurat nie lubię) za istnienie Siudmaka i Olbińskiego, Michałowskiego, za wszystkie gnioty Kossaka, Witkacego za Hannę Bakułę etc.
To byłby zbyt niebezpieczny precedens
Wraz z satelitami? Jak ja nie lubię takiego zaszufladkowania. Inna sprawa, że wówczas krytyka była stronnicza. Wystarczy określić, że dany autor był Skamandrytem lub nie i sprawa rozwiązana, nie trzeba się bawić w jakieś satelity ani przedłużaniem lekkiej ręki Skamandra, bo to jest całkiem osobny rozdział, który ma swoich naśladowców i fanów, niszowy wprawdzie - tak jak cała poezja w naszym kraju
OdpowiedzUsuń