|
Zbigniew Tymoszewski, Czarna ryba, ok 1962, ol. płótno |
Nade mną lód i w dole, pod stopami.
Czy wzbić się mam, czy zejść mam do otchłani?
Rzecz jasna, wzbić się! W nadziei trwać i trwać.
I tylko w świat podania za wizami słać.
Już słychać lodów chrzęst, noc mija jedna, druga,
Ja przetrwam, czysty, prosty, choć przecie nie od pługa.
A Ty się nie martw, wrócę okrętów dawnym szlakiem
Spamiętam wszystko, wiesz, widzę jak na dłoni.
Niestary jestem, ot, czterdziestka z hakiem.
Przez Ciebie żyję i dobry Bóg mnie chroni.
Ja mam co grać, gdy wezwie Pan i przyjdzie tam do grania.
I mam też z Nim tych kilka spraw do obgadania.
Dziś dedykuję wiersz nieznanemu mi bliżej panu Zbigniewowi. Trzy dni temu zmarznięty pan Zbigniew, bo tak zdaje się miał na imię, dosiadł się do mnie do stolika i łkając prosił mnie o choćby jedną setkę. Wódki mu nie kupiłem, w knajpie zresztą jej nie było, a ja zresztą nie miałem pieniędzy i zresztą nie wiem czy chciałbym mu ją kupić. Kupiłem mu herbatę, dałem papierosy.
OdpowiedzUsuńPan Zbigniew w formie delirycznej siedział przy stoliku, to łkał, to wspominał, jak z Kalinką, jak z Agnieszką popijali i jak został się tylko on, bo koleżanki go opuściły i został tylko on i wódka, która jak to wódka jest za pieniądze, a pieniądze też go opuściły.
Więc siedział, łkał, wspominał Agnieszkę i piosenki, które z dziewczętami i dla dziewcząt pisał. I coś mówił o doktoracie z filozofii i znów o piosenkach i o wódeczce, która wybiera co wrażliwsze jednostki.
Przez trzy dni męczyła mnie ta przypadkowa znajomość. Siedziała w głowie i wyjść nie chciała. Skończyło się na entym obejrzeniu Żółtego szalika Mongersterna wg Pilcha, z kapitalnym Gajosem i niegorszymi jego partnerkami Szaflarską, Jandą, Zajączkowską. I jest w filmie scena, kiedy na wpół deliryczny na wpół pijany Gajos spotyka przypadkowego deliryka w knajpie, któremu ulgę niesie pięćdziesiątką. Panowie ucinają drobny pijacki small talk, a że słowianie poezją go przeplatają. I napotkany pan pijak rzecze w słowa te: Jeszcze płynę, ale kra nade mną zamarza
I stąd dziś wiersz ten, z dedykacją dla pana Zbigniewa, który pewnie go nie przeczyta
Pięknie to ująłeś.
UsuńSmutna prawda, niestety, piekne slowa, kłaniam sie ❤
OdpowiedzUsuń