Zbigniew Tymoszewski, Czarna ryba, ok 1962, ol. płótno
Nade mną lód i w dole, pod stopami.
Czy wzbić się mam, czy zejść mam do otchłani?
Rzecz jasna, wzbić się! W nadziei trwać i trwać.
I tylko w świat podania za wizami słać.
Już słychać lodów chrzęst, noc mija jedna, druga,
Ja przetrwam, czysty, prosty, choć przecie nie od pługa.
A Ty się nie martw, wrócę okrętów dawnym szlakiem
Spamiętam wszystko, wiesz, widzę jak na dłoni.
Niestary jestem, ot, czterdziestka z hakiem.
Przez Ciebie żyję i dobry Bóg mnie chroni.
Ja mam co grać, gdy wezwie Pan i przyjdzie tam do grania.
I mam też z Nim tych kilka spraw do obgadania.
To był maj, Pachniała Saska Kępa Szalonym, zielonym bzem! To był maj, Gotowa była ta sukienka I noc się stawała dniem.
Już zapisani byliśmy w urzędzie, Białe koszule na sznurze schły... Nie wiedziałam, co ze mną będzie, Gdy tamtą dziewczynę pod rękę ujrzałam z nim!
Małgośka, mówią mi, On nie wart jednej łzy, On nie jest wart jednej łzy! (Oj, głupia!) Małgośka, wróżą z kart, On nie jest grosza wart, A weź go czart, weź go czart!
Małgośka, tańcz i pij, A z niego sobie kpij, A z niego kpij sobie, kpij! (Oj, głupia!) Jak wróci powiedz "nie", Niech zginie gdzieś na dnie, Oj, głupia ty, głupia ty!
Jesień już, już palą chwasty w sadach I pachnie zielony dym, Jesień już, gdy zajrzę do sąsiada, Pytaj mnie, czy jestem z kim?
Widziałam biały ślub, Idą święta, Nie słyszałam z daleka słów, Może rosną im już pisklęta, A suknia tej młodej uszyta jest z moich snów!
Małgośka, mówią mi, On nie wart jednej łzy, On nie jest wart jednej łzy! (Oj, głupia!) Małgośka, wróżą z kart, On nie jest grosza wart, A weź go czart, weź go czart!
Małgośka, tańcz i pij, A z niego sobie kpij, A z niego kpij sobie, kpij! (Oj, głupia!) Jak wróci powiedz "nie", Niech zginie gdzieś na dnie, Oj, głupia ty, głupia ty!
Na całych jeziorach ty,
o wszystkich dnia porach ty.
W marchewce i w naci ty,
od Mazur do Francji ty.
Na co dzień,
od święta ty.
I w leśnych zwierzętach ty.
I w ziołach, i w grzybach
nadzieja, że to chyba ty.
We wróżbach i w kartach ty.
Na serio i w żartach ty.
W sezonie i potem,
przed ptaków odlotem,
na wielka tęsknotę ty,
zawsze ty.
A w kącie kto stoi ? Ja.
Kto się niepokoi ? Ja.
W kuchennym lufciku ja.
W paskudnym wierszyku ja.
A rozum kto traci ? Ja.
Kto łzą się bławaci ? Ja.
I kto czeka z pieczenią mazurską jesienią ? Ja.
Zielono od marzeń mych.
Na kładce i w barze, my.
Do pary, nie w parze,
bezsenni żeglarze.
Na całych jeziorach my,
jednak my