Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bieły. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bieły. Pokaż wszystkie posty

środa, 24 listopada 2010

Andrzej Bieły - Stacja


Błysk lamp w dworcowym barze.
Kołysząc epoletem
W czcigodnym wieku starzec
Boryka się z kotletem.

Dama u jego boku
Prawi miłe żarciki
I z kokieterią w oku
Macha sakwojażykiem.

A tam: minąwszy tory,
On idzie pochylony.
Migają semafory
Oczkiem kociozielonym.

W piersi jakby wiew mrozu:
Nie ma gdzie iść… Cóż pocznie?...
Wpatrz się w cień parowozu,
Który majaczy mrocznie!

Głodnemu żyć niełatwo,
A nikt go nie przyganie.
Spójrz: stacja w mroku platform
Zapala już latarnie.

Tu z baru – jeden, z drugi –
Wyszli, by przejść się nocą.
Do tych okien z szarugi
Podejdź, niech zadygocą!

Siecz mgłą, deszczowa poro –
Ostrzej, dotkliwej, wilgniej!
Ty, niepewności zmoro,
Nocą do szyb ich przylgnij!

Tor biegnie w noc głęboką
Poprzez krzewów listowie,
Gdzie w dali błysło oko,
Gdzie ciemność i pustkowie.

Droga wolna – wzniósł ramię
Semafor. Gwiazd rubiny
Krzewy tną gałązkami,
Blask się sypie na szyny.

I on ku szynom skoczył,
Przypadł do jasności.
A pociąg się przetoczył
Przez chrzęst miażdżonych kości.

Tam, tam – w tę noc głęboką,
Torami, skroś listowie.
Tam w dali błysło oko,
Tam ciemność i pustkowie.

A tu, w dworcowym barze,
Kołysząc epoletem
W czcigodnym wieku starzec
Boryka się z kotletem.

A tu Ormianin dalej
Z zadowoloną miną
Cygaro z wolna pali,
Syci się grenadyną.

Siecz mgłą, deszczowa poro –
Ostrzej, dotkliwiej, wilgniej!
Ty, niepewności zmoro,
Nocą do szyb ich przylgnij!

1908
Sieriebanyj Kołodieź

                                     Tłum. Józef Waczków

Andrzej Bieły - Na szynach

                                                                Kublickiej-Piottuch

Oto noc ciemną piersią
                                             przylgnęła
Ku zwiędniętych krzaków
                                              rodzinie.
W mroku nocy już utonęła
Telegrafu sieć na równinie.

Zastygła już chłodna i dzika
Kałuż wśród świeżych kolein
I całuje chłód października
Moje palce pośród zawiei.

I młodość i przywiązanie
Minęły, jak sen się rozwiały.
Sam jestem i ciąży jak kamień
Od dawna ta służba bez chwały.

Czy pośród skarg i wyklinań
Spędzę życie zbędne i liche?
Więc oto się kładę na szynach,
Przytaiłem się, milczę, ucichłem.

Zmrużyłem oczy, lecz łzami
Zwilżyły się oczy znużone.
Wtem w twarz moją zrytą
                                               troskami
Semafor wbił igły zielone.

Ujrzałem błysk ledwo widoczny,
Przeciągle gwizdnęła maszyna.
Nad nikłą brzeziną wśród nocy
Kosmaty dym krążyć zaczyna.

1908 Moskwa
Tłum. Włodzimierz Słobodnik

niedziela, 5 września 2010

Andrzej Bieły - Słowo

Słowo
W dźwięcznym oddechów
Żarze –
Dźwięczno-płomienny ślad:

W Ducha się przepoczwarza
Wysłany z krtani świat.

W wydechach –
Niepojęte
Dusze urwanych słów:

Krzepną nam kontynenty
Pod podeszwami stóp.

Włada świata
Budową
Słów niezgłębiony śpiew.

I mówi z głębin słowo
Jak Gorejący Krzew.

Lecz ja do słownych
Rajów,
Widnych przez chmury strzęp,
Mam – sobą nie spalając –
Wiecznie wzbroniony wstęp.

Grudzień 1917, Diodowo
                                               tłumaczył: Stanisław Barańczak