Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Słonimski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Słonimski. Pokaż wszystkie posty

środa, 16 kwietnia 2014

Antoni Słonimski - Ten jest z ojczyzny mojej

Ten, co o własnym kraju zapomina.
Na wieść, jak krwią opływa naród czeski,
Bratem się czuje Jugosłowianina,
Norwegiem, kiedy cierpi lud norweski,

Z matką żydowską nad pobite syny
Schyla się, ręce załamując żalem,
Gdy Moskal pada - czuje się Moskalem,
Z Ukraińcami płacze Ukrainy,

Ten, który wszystkim serce swe otwiera,
Francuzem jest, gdy Francja cierpi, Grekiem -
Gdy naród grecki z głodu obumiera,
ten jest z ojczyzny mojej. Jest człowiekiem

wtorek, 4 września 2012

Antoni Słonimski - Drzewa

Wiedziałem zawsze - piękne są drzewa
W Fontainebleau,
Zwłaszcza pod wieczór, gdy złoto nieba
Biorą za tło.

A przecież teraz wspominać muszę
Niemal co dzień
Polnej topoli, wierzby czy gruszy
Przydrożny pień.

Uczył mnie tego, trafiał wierszami
W serce do dna,
Ten co się teraz modli za nami
Z Place de L'Alma.

Wiedziałem zawsze - piękne są drzewa
W Fontainebleau,
Gdy je okryje letnia ulewa
Srebrzystą mgłą.

Lecz nie wiedziałem co najważniejsze
Ach uczeń zły! -
Francuskie drzewa, choć najpiękniejsze,
To drzewa z mgły.

A nam potrzebny las, który śpiewa,
Szumiący bór,
Konar prawdziwy twardego drzewa
I mocny sznur.


Leon Wyczółkowski, Dęby Rogalińskie, 1919, litografia

Antoni Słonimski - Sąd

Wiejska biedota bezrolna,
Co śpi pod polną mogiłą,
Ci, co walczyli za wolność,
Której w ojczyźnie nie było.

Z Bema, z Grochowa i z Wolskiej
Bracia, co padli krwią zlani,
Ci, co walczyli za Polskę,
Choć Polska nie była dla nich,

Nie usną snem sprawiedliwych
Ukołysani legendą
I z mogił powstaną - żywi,
I oni sądzić nas będą.

Francisco Goya, Rozstrzelanie powstańców madryckich

piątek, 20 kwietnia 2012

Antoni Słonimski - Pieśń o Januszu Korczaku

Władysław Strzemiński, Moim przyjaciołom Żydom


Gdy jak czarną żałobną opaskę z ramienia,
Z okien zerwą wojenne kiry zaciemnienia
I światła, jak więźniowie z bram rozbitej turmy,
Runą w miasta ulice, a zwycięskie surmy
Zagrają z wież wysokich i kościelne dzwony
Walić będą, bić, jęczeć, jakby spiż szalony
Chciał się zerwać ze szczytu strzelistej dzwonnicy
I potoczyć się z tłumem po gwarnej ulicy,
Gdy się miasto rozszumi, rozfaluje hymnem,
Gdy neony jak duchy migotaniem zimnym
Wbiegną w ciemne litery i szyldy ożywią,
Gdy cisi się ośmielą, nieśmiali roztkliwią,
Przycisną się do piersi i wybuchną szlochem,
Możni zejdą łaskawie bratać się z motłochem
I gdy ruszy przez miasto pochód gwarny, strojny,
Radować się tą wieścią, że już nie ma wojny,
Że Bóg nam dał zwycięstwo - gdy się tłum potoczy,
Nie mieszaj się z tym tłumem. Ręką zakryj oczy
I chociaż łzę poczujesz, co spływa po dłoni,
Rękę drugą zaciśnij na żołnierskiej broni,
A serce jak dłoń ściśnij - nasyć je cierpieniem,
Abyś się nie dał złamać serdecznym znużeniem.
Patrz. Inny pochód idzie miasta ulicami,
Niebem płynie jak chmura i krwawymi łzami
Pada na tę sztandarów rewię uroczystą,
Na odświętne mundury; i tą krwią błotnistą
Upodabnia się pochód, co zamarł w bezruchu,
Do ciągnących po niebie widziadeł i duchów.
To nie zjawy pomarłych i pomordowanych,
Zagłodzonych, dręczonych, żywcem pogrzebanych,
To nie tylko najbliższych twoich widma blade,
Lecz duchy całych ludów zdanych na zagładę.
Więcej ich już na niebie niźli nas na ziemi
I choć mówić nie mogą ustami czarnymi,
Cieniem się krwawym kładą na światła jaskrawe,
Na oświetlony Londyn, na jasną Warszawę,
Przez te dzwony, sztandary, mundury i blaski
Idzie cień. Janusz Korczak, ten lekarz warszawski.
Prowadzi poprzez getto dzieci z sierocińca,
Dwoje ich wziął na ręce i wyszedł z dziedzińca.
Jak ten, co na Golgotę krzyż dźwigał mozolnie,
Idzie na miejsce kaźni. Idzie dobrowolnie.
Wracaj - wracaj z uporem do miejsc egzekucji,
Ucz się imion - żołnierzu przyszłej rewolucji,
Imion tych, którzy kiedyś wstaną nieśmiertelni
Z grobów Wawra i z piasków palmirskich cegielni.
Nie o katach pamiętaj ani o mordercach,
Ale o tych nad miarę umęczonych sercach.
Nie płacz nad ruinami, ale policz, który
Mur jeszcze runąć musi, jakie zburzyć mury.
Nie statuę zwycięstwa czy sztandar pierwszeństwa,
Ale dźwignij zhańbiony łachman człowieczeństwa
I podnieś go wysoko - niechaj płynie górą
Ta chorągiew, na której nakreślisz purpurą
Serce - ten znak bolesny - emblemat ubogi -
Gdy pójdziesz świat budować, nowe mościć drogi.

wtorek, 15 lutego 2011

Antoni Słonimski - YT OT

To Ona, Janina Konarska - Słonimska
Pamięta nasze młode ręce
Stolika marmurowy blat,
Gdym dłoń na Twojej dłoni kładł
W tej staroświeckiej cukierence.

 Złocony napis. Okno niskie.
R było w słowie TORTY brak.
YT OT czytaliśmy wspak.
O rzewne yt ot, sercu bliskie.

 Popatrz w młodości cień ginący,
Czyż nie wydaje Ci się stąd,
Jak odwróconych liter rząd,
Bez sensu, śmieszny, wzruszający?

To jej dzieło, Janina Konarska, Narciarze, drzeworyt barwny, 1932

A to on; Edward Głowacki, karykatura Antoniego Słonimskiego

czwartek, 28 października 2010

Włodzimierz Majakowski - Lewą marsz


Mieczysław Szczuka, okładka tomiku Majkowskiego



       
     (marynarzom)



Rozwijajcie się w marszu!
W gadaniach robimy pauzę.
Ciszej tam, mówcy!
Dzisiaj
ma głos
towarzysz Mauzer.

Dosyć już żyliśmy w glorii
praw, które dał Adam i Ewa:
Zajeździmy kobyłę historii! −

Lewa!
Lewa!
Lewa!

Błękitnobluzi,
rwijcie
za oceany!
Zali się pancernikom na redzie
stępiły dzioby ze stali?
Niech się brytyjski lew pręży,
niech ostrą koroną olśniewa −
Komuny nikt nie zwycięży!
Lewa!
Lewa!
Lewa!

Za górą klęsk błyszczą zorze,
słoneczny kraj czeka nowy.
Za głód, za moru morze,
niech zadudni nasz krok milionowy!
Choć najemna otacza nas banda,
choć nas potok stalowy zalewa,
nie zadusi Sowietów Ententa!
Lewa!
Lewa!
Lewa!

Zali wzrok orli zgaśnie?
Czyż ulegniemy w walce?!
Ciaśniej
ściśnijcie światu na gardle
proletariatu palce!
Naprzód pierś podaj nagą,
niech flaga na niebo zawiewa!
Kto tam znów rusza prawą?
Lewa!
Lewa!
Lewa!


1919 r. tłumaczył Antoni Słonimski

środa, 5 maja 2010

Antoni Słonimski - Rodowód

wojciech weiss, Manifest

Z krwi Izaaka, Abrahama,
Judy, Jakóba i Arama,
Zary, Tamary i Rachuby,
Jessego, Ruty i Dawida,
Z Booza, króla Salomona,
Achima, Azy i Amona,
 Z krwi Ezechiasza i Matana
(Jakże wymienić mężów trzystu
A nie pominąć krwi niczyjej?),
Zrodził się Józef, mąż Maryi, 
Z której się zrodził Jezus Chrystus.
Z pokoleń czarnych, trwożnych Żydów,
Gniewnych, ponurych, zabobonnych,
Z Judei dzikiej i skalistej
Do Galilei winnic wonnych
Stąpił Żyd wielki ręką czystą
Swych przodków czarny łańcuch skruszył,
Obalił Judę, Izaaka,
Odmienił serca i poruszył
I sam czerwoną krwią zapłakał.
Tu się urywa długa lista, 
Tutaj się kończy święty djariusz.
Gdzie dziś ten pierwszy proletariusz,
Ten rewolucjonista?
 


poniedziałek, 16 listopada 2009

Antoni Słonimski -Smutno mi Boże

Że z podróży dalekiej do ojczyzny płynę
I że się serce z piersi wyrywa bezradnie,
I że mnie czeka niebo ojczyzny mej sine,
że już gwiazd nie zobaczę, co błyszczą jak żadne,
że mnie szelestem tkliwym żegna ciche morze -
Smutno mi, Boże!

Dzikie nade mną płyną na północ łabędzie,
Lecz znów przyfruną nad morze, gdy zechcą.
że tam się urodziłem, gdzie przyjąć mnie nie chcą.
że kraj ojczysty, kiedyś był piękny w legendzie.
że mnie przeklina język, w którym tworze -
Smutno mi, Boże!

że nikt mnie tutaj szyderczo nie pytał
O krew moją i dziadów, którymi się szczycę
I że w dzieciństwa mego wracam okolicę.
I że mnie w Polsce nikt nie będzie wital,
I że na gorycz moją nic już nie pomoże -
Smutno mi, Boże!

że jest tam w kraju ktoś, kto tylko lubi,
że dla najlepszych ledwo jestem obojętny
I że mnie pali ten ogień namiętny,
że nam żarliwą miłość, co mnie gubi
Do ziemi, której serce zapomnieć nie może -
Smutno mi, Boże!