poniedziałek, 25 maja 2009

Bezrobotny - piosenka więzienna. - Władysław Broniewski

Nie mam za co jeść i pić,
trzeba robić , aby życ,
jak robota się nadarzy,
to przystanę do murarzy,
aby jeść i pić.

Bracie, bierz do ręki kielnię,
napracujesz się rzetelnie,
dadzą ci tu jeść i pić.
Staną ściany i sklepienie,
stanie wielki gmach-więzienie,
w tym więzieniu będziesz gnić.

Nie chcę ryglów, nie chcę krat,
pójdę sobie od was w świat,
wezmę z sobą młot ze stali
i przystanę do kowali,
nie chcę ryglów, krat.

Bracie , z nami wal obuchem,
jest robota nad łańcuchem,
na ten łańcuch czeka kat.
Wyjdzie z ognia hartowany,
zrobią z niego twe kajdany,
będziesz nieść je wiele lat.

Co mam robić, dokąd iść?
Chyba z głodu kamień gryźć.
Takie moje przeznaczenie:
bezrobocie, głód, więzienie.
Bracia, dokąd iść?

Towarzyszu, jest robota
i dla kielni , i dla młota,
tylko z nami śmiało stój.
Gdy nadejdzie dzień zapłaty,
będziesz młotem walił w kraty,
będziesz szedł w śmiertelny bój.


[ I w kapitalnym wykonaniu Poety ]

Skumbrie w tomacie - Konstanty Ildefons Gałczyński

Stanisławowi Piaseckiemu
Raz do gazety "Słowo Niebieskie"
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
pryszedł maluśki staruszek z pieskiem
(skumbrie w tomacie pstrąg)

- Kto pan jest, mów pan, choć pod sekretem!
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
- Ja jestem król Władysław Łokietek.
(skumbrie w tomacie pstrąg)

Siedziałem - mówi - długo w tej grocie,
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
dłużej nie mogę... skumbrie w tomacie!
(skumbrie w tomacie pstrąg)

Zaraza rośnie świątek i piątek.
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Idę na Polskę robić porządek.
(skumbrie w tomacie pstrąg)

Na to naczelny kichnął redaktor
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
i po nnmyśle powiada: - jak to?
(skumbrie w tomacie pstrąg)

Chce pan naprawiać błędy systemu?
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Był tu już taki dziesięć lat temu.
(skumbrie w tomacie pstrąg)

Także szlachetny. Strzelał. Nie wyszło.
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Krew się polała, a potem wyschło.
(skumbrie w tomacie pstrąg)

-Ach co pan mówi? - jęknął Łokietek:
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
łzami w redakcji zalał serwetę.
(skumbrie w tomacie pstrąg)

- Znaczy się, muszę wracać do groty,
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
czyli, że pocierp, mój Władku złoty!
(skumbrie w tomacie pstrąg)

Skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie!
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Chcieliście polski no to ją macie!
(skumbrie w tomacie pstrąg)

sobota, 16 maja 2009

Venus - Julian Tuwim

Gdy Venus miała szesnaście lat,
Zauważyli rodzice,
Że się dookoła kołysze świat,
Gdy piękna córka idzie przez ulicę.

Ona doprawdy niezwykle szła:
Jak gdyby siebie wiodła.
A wiatr napływem płynnego szkła
Nogi jej rzeźbił po same biodra.

Łasiły się po kształtach jej
Nieopisane jedwabie,
O chwiej się wiosno! O, wietrze wiej!
Dziewczynie wciąż słabiej i słabiej.

Ojciec bogini przed sklepem stał,
Nieskromnie śledząc jej kroki,
I kazirodczym wpatrzeniem drżał
Na dwojgu piersi twardej i wysokiej.

Matka – najczulej. Ale i ją
Grzeszny niepokój łaskotał:
Że ktoś Venusię tej nocy wziął.
Była w tym lęku zazdrość i tęsknota.

Odgadła matka. Piął się i piął
W dziewczynie zachwyt omdlały,
I szczyty piersi nabiegłe krwią
Ogniem różowym jak Jungfrau pełgały.

Wzbierała od samego dna
Słodycz wysokopienna
I dalej wzbiera śród blasku dnia
Najmiłościwiej senna.

Ach, ojcze, matko! Czy to jest śmierć,
To, co tak w sercu wali?
I szpilką mocno w lewą pierś
Wbiła wiązankę konwalii.



2


Zadziwiające zjawiska! Ludzie w dorożkach – stali,
Ludzie w taksówkach otwartych, stojąc, gwałtownie
[machali,
Piętra na drożdżach pęczniały, okna pękały na zewnątrz,
Przez tłok burzliwych zdarzeń nie mogły słowa
[przebrnąć.

Tramwaje-harmonijki wyciągały się, wiły,
Wysokimi tonami piszcząc bardzo wesoło,
Pasażerowie jechali nie na Pragę albo na Wolę,
Ale wesoło, wesoło, do Indii na maj, do aniołów.

O, kolorowe kioski magazynów i gazet!
Posypały się czcionki z depesz, ogłoszeń i kronik,
Stróże krzycząc sprzątnęli śmietnik rozbitych wyrazów,
Reszta na szpaltach w wiersze ułożyła się po nich.

Gdybyś kwiaciarnie widział! Burza i wrzawa młodych,
Bunt, „do ogrodów wracamy!” i szturmem w witryny
[strzeliście,
Liście rośliny hurmem, plątawą kwiecia i łodyg,
Woniejąc, barwiejąc na zabój, w kipiący, zwierzęcy
[wyścig.

Nie krawaty – trytony, kameleony i żmije,
Grają pstrokate terraria i kolonialne zwierzyńce;
Jak arsenał wybuchła gromami ducha księgarnia:
Tłum bohaterów wyskoczył z powieści
[ i wyje.

Nie wytrzymały konserwy – eksplozja za eksplozją,
Mieszczanie z okien trąbią, święci śpiewają w kościele,
Huknęło wielkie wino wzburzoną do głębi ambrozją,
Orkiestry z bram! Armia – ognia!
[ Straż pożarna – mściciele!

O, mocne, cięte ciosy zaborczych ust! O, spieniona
Nad ulicami głębino poezji i błękitu!
- Czego ty chcesz od dziewczyny, zakwitłej w twoich
[ ramionach?
- Nadmiaru, Dionizosie!
Przerostu, pożaru, zachwytu!

czwartek, 7 maja 2009

Aptekarz majowy - Julian Tuwim

Z jednej brzozy w gaju,
Z brzozy pochylonej,
Jak ją naciąć switem w maju,
Cieknie sok zielony.

Szmaragdowa woda,
Zimna jak źródlana,
Pachnie swiezo korzeniami
W słoiki odlana.

We dnie promieniami
Niechaj się przepoi,
A wieczorem niech za oknem
Pod księzycem stoi.

Gdy się upromieni,
Bardziej się zzieleni,
Na noc zakop ją w ogrodzie,
W chłodnej, wilgnej ziemi.

Rano będzie wonne
Smarowidło złote,
Maść żywiczna - nie na rany
Ani na tęsknotę.

Nie na gusła stare
Ani młodość wieczną,
Nie na uraz, nie na skarby
Ni mękę serdeczną.

Nie przemoże smutku,
Nie zagoi rany,
Tylko tyle, że mieć będzie
Gorzki smak wiośniany.

Że w niej będzie świt brzozowy,
Złoty dzień, noc srebrna,
Że zielona, że majowa
I że niepotrzebna.

wtorek, 5 maja 2009

Tadeusz "Boy" Żeleński - Jak wygląda niedziela oglądana przez okulary Jana Lemańskiego

By uniknąć ambarasu,
Wzieto rok za miarę czasu,

Dzielą go (bardzo wygodnie)
Na miesiące i tygodnie.

Tydzień znów z grubsza podzielę
Na dni zwykłe i Niedzielę.

Do pracy są zwykłe dzionki,
A Niedziela dla małżonki.

W ten dzień by największa ciura
Wyzwolona jest od biura.

Każdy ze swoją niewiastą
Rad wybiera się za miasto.

Podaj ramię magnifice
I jazda z nią na ulicę.

Oczywista, że i dziatki
Śpieszą obok swego tatki.

Przodem Maryjka, a za nią
Klementynka, Brzuś i Franio.

W ciągu tej miłej podróży
Człowiek się trochę zakurzy.

Szkoda nowej sukni w groszki:
Szukaj, mężusiu dorożki.

Każda, jak to zwykle w święta,
Odpowiada ci: "Zajęta".

Żona ci wypruwa flaki:
"BO TY ZAWSZE JESTEŚ TAKI".

Ożywiona tą gawędką,
Droga mija dosyć prędko.

Szczęściem wzbiera miejskie łono,
Gdy trawkę widzi zieloną.

Już was tylko przestrzeń krótka
Oddziela od piwoogródka.

Ale kto ma liczną dziatwę,
Nic mu w życiu nie jest łatwe.

Franio się przestraszył gęsi,
A Maryjka woła: "ęsi".

Brzusiowi pot spływa z czoła
I co gotrsza, nic nie woła.

Wszystko mija, więc szczęśliwie
Siedząc wreszcie przy piwie.

Miło słyszeć jest Traviatę
W wykonaniu firmy Pathe.

Kiedy człowiek sobie podje,
Dziwnie tkliw jest na melodie.

Ogryzając z kurcząt kości
Nucisz: "Za zdrowie miłości..."

Ociężałym nieco krokiem
Wracasz do dom późnym zmrokiem.

Teraz wielka pantonima:
Do snu kładzie się rodzina.

Najpierw Maryjka, a za nią
Klementynka, Brzuś i Franio.

Patrzysz łakomie jak żona
Rozdziewa pierś i ramiona.

Słońce, wieś, Traviata, piwo,
Myśli płyną ci leniwo.

A finał ekskursji całej:
Nowy bąk za trzy kwartały.

Po majówce, ku przestrodze

Majówka już minęła, wszyscy grzecznie już w korkach lub pociągach wrócili do pracy. Z długiego weekendu pozostały miłe wspomnienia, u niektórych zapewne alergia na pyłki, których nawdychali się na łąkach, u jeszcze innych kac, zaś u ostatniej najmniej licznej grupy coś jeszcze.
Dziś polecę Boyem, żeby dać świadectwo, że majówki nie nowina i by podkreślić, że mimo zmieniających się czasów, taka majówka cały czas niesie z sobą pewne ryzyko.

piątek, 1 maja 2009

Julian Tuwim - Wszyscy dla wszystkich

Murarz domy buduje,
Krawiec szyje ubrania,
Ale gdzieżby co uszył,
Gdyby nie miał mieszkania?

A i murarz by przecie
Na robotę nie ruszył,
Gdyby krawiec mu spodni
I fartucha nie uszył.

Piekarz musi mieć buty,
Więc do szewca iść trzeba,
No, a gdyby nie piekarz,
Toby szewc nie miał chleba.

Tak dla wspólnej korzyści
I dla dobra wspólnego
Wszyscy muszą pracować,
Mój maleńki kolego.

Adam Ważyk - Widokówka z miast socjalistycznego

[Dobra, dość patosu. Z tonu spuścić nieco trzeba]

O świcie niecierpliwa,
niesyta swojego piękna,
syczała lokomotywa
nad dziewczyną, która uklękła.

Ktoś, kto przelotnie zobaczył
pogański profil dziewczyny,
opacznie sobie tłumaczył,
że modli się do maszyny.

A jej tylko drgała warga,
gdy ranną racją oliwy
maściła, czuła kolejarka,
tłoki lokomotywy.

Władysław Broniewski - Księżyc ulicy Pawiej

Piękny księżyc ulicy Pawiej,
jak jajeczna chała żółciutki,
skąd miał wiedzieć, że jest w Warszawie
mały krawiec, Izaak Gutkind?

Jak księżyce we wszystkich miastach,
wschodził nocą, zachodził rano.
Wtenczas ojciec otwierał warsztat,
tramwajami dzwonił Muranów.

Wychowało Icka podwórko
trzypiętrowej warszawskiej biedy:
smród i handel, handel i turkot
Icek podrósł nie wiedzieć kiedy.

Ciężkie życie: śledź, kawał chleba,
tygodniami nic więcej prawie.
Bardzo smutno patrzył się z nieba
piękny księżyc ulicy Pawiej.

Mały Icek szybko podrastał -
nie każdemu wolno być dzieckiem
nie miał jeszcze lat jedenastu,
kiedy został uczniem krawieckim.

Szył i myślał: Jaką by igłą
przyszyć księżyc, ten guzik złoty? -
a tymczasem żelazko stygło,
ojciec krzyczał: Pilnuj roboty! -

Tak minęło lat sześć czy siedem,
rosły dni jak łata na łacie,
ojciec klepał krawiecka biedę,
nagle rankiem zmarł przy warsztacie...

W życiu ludzkim są różne smutki,
trzeba długo uczyć się życia...
Mały krawiec, Izaak Gutkind,
cóż on umiał prócz swego szycia?

Ale pilnie ślęczał nad książką,
rozjaśniało się w Icka głowie,
powiedzieli mu dużo w związku
zawodowym na Muranowie,

a najwięcej bieda krawiecka
na Nalewkach, Pawiej, na Gęsiej,
nauczyła Icka od dziecka,
jak się zmagać trzeba z nieszczęściem.

W książkach były nieznane słowa.
Co to znaczy Icek się pytał
"proletariat", "walka klasowa",
"burżuazja", "wielki kapitał"? -

Tłumaczyli mu krawcy starsi,
za co krew robotnicza płynie,
powiedzieli wszystko o Marksie,
O Liebknechcie, Róży, Leninie...

Związek właśnie rozpoczął akcję
przeciw nowej obniżce płacy,
były strajki i demonstracje,
wielki wiec na Bankowym placu.

Icek Gutkind stał z transparentem,
kiedy była szarża policji.
Wzięli Icka z uchem rozciętem
do więzienia prosto z ulicy.

Siedzi Icek już czwarte lato,
ciężki wyrok dostał na sprawie.
Na wolności świeci za kratą
piękny księżyc ulicy Pawiej.

Zajrzy w okno, pójdzie gdzie indziej,
świecić Dzikiej czy Karmelickiej...
Co on wie o leku Gutkindzie,
kto z nas wie, co się dzieje z Ickiem?

Na Pawiaku jest krawców wielu.
W życiu ludzkim są różne smutki.
Jeszcze rok... Nowy strajk w Murdzielu
poprowadzi towarzysz Gutkind!

Postscriptum:
(Icek pisze do mnie i w liście
tak jak dawniej prosi o wiersze:
"Towarzyszu Broniewski, napiszcie
coś o celi dwudziestej pierwszej...")

Konstanty Ildefons Gałczyński - Pieśń cherubińska

Rankeim z domu wychodzimy,
wrogowie cudów -
każdy w swoją stronę...

A dopiero wieczorem
lezy przed nami plon trudu
jak skrzypce - świeżo skończone
Żona kwiat stawia na oknie,
drzewo w kominie bzyka,
na ręce złocone ogniem
płynie muzyka
Siłą czerpaną z ognia
mężnieją uparte plecy.
Jak wódz na zdobycie fortecy
idziemy co dnia
I nieraz trafia na ostrze,
bijących w prawo i w lewo,
by były rzeczy najprostsze:
mięso, chleb, drzewo.

Na wiosnę śpiewną od ptaków,
kiedy się rzeka rozzłoci,
patrzymy z mostu jak "Krakus"
mknie pod banderą do Młocin.
Dym pląsa w komina lufie,
bryg srebrny strugą wypryska
i sternik nuci na rufie:
"Maryśka moja, Maryśka"
Czasem bandera się wytrze,
poplami z samego rana.
Nie krzyczcie. Plamy najbrzydsze
obmyje woda wiślana.

Wolno dojrzewa człowiek. Wiele mu trzeba męstwa,
aby się nie dać wiatrowi i rosnąć w górę i w głąb,
by tryumfalną zielenią zaszumiećw końcu jak dąb
zwycięstwa...

To przecież nie jest znużenie. to obłok wiosenny, gruby,
który nadpłynął z łąk i oczy zasnuł, i zgasł...
Ach, nie utrzymać tych rąk! Do nowych śmieją się
prac mocne cheruby.

Kiedyś nadejdzie jesień. Świat nam się mniejszy ukaże,
a za to dzieła wyrosną i usną jak olbrzymy.
Pójdziemy wtedy za miasto i z dala popatrzymy
na dni nie zmarnowane i noce wolne od marzeń.

Tylko trzeba się przemóc. Musimy. jeszcze goręcej!
Skrzydlate są nasze konie i żłoby złote, i obrok.
Ty słyszusz? Muzyka idzie: to w nas tak dźwięczy i
dźwięczy
potężna dobroć.

Naszym żonom daj oczy szafirowe,
niech mają srebrne palce i suknie hiacyntowe.
Naszym dzieciom pokarmy pożywne,
żeby rosły i były proste, a nie dziwne.
O kominie także nie zapomnij, Panie:
niech jada swą brzezinę na drugie śniadanie.
I o kota naszego zatroskaj się ładnie:
żeby mu ciepło było, kiedy snieg upadnie.
Wróć zdrowie obłąkanym, kraj wybaw od wojny,
daj chwile odpocznienia wszystkim niespokojnym.

Koniec modlitwy. Teraz grzmi.
A echo odpowiada mi
i mazowieckich ostach,
i w błotach Pińska...
Słyszysz, jak brzmi
moja codzienna, moja prosta
pieśń cherubińska.

Bolesław Czerwiński - Czerwony Sztandar

Krzysztof M. Bednarski, Narodziny czerwonej gewiazdy


Krew naszą długo leją katy,
wciąż płyną ludu gorzkie łzy,
nadejdzie jednak dzień zapłaty,
sędziami wówczas będziem my!

Dalej więc dalej, dalej więc, wznieśmy śpiew.
Nasz sztandar płynie ponad trony,
niesie on zemsty grom, ludu gniew,
wolności zwiastując siew.
A kolor jego jest czerwony,
bo na nim robotnicza krew!

Choć stare łotry, nocy dzieci,
nawiązać chcą starganą nić,
co złe to w gruzy się rozleci,
co dobre, wiecznie będzie żyć!

Dalej więc...

Porządek stary już się wali,
żywotem naszym jego zgon.
Będziemy wspólnie pracowali
i wspólny będzie pracy plon!

Dalej więc...

Hej razem bracia do szeregu!
Z jednaką myślą, z dłonią w dłoń!
Któż zdoła wstrzymać strumień w biegu,
Czyż jest na świecie taka broń?

Dalej więc...

Precz z tyranami, precz z zdziercami!
Niech ginie stary, podły świat!
My nowe życie stworzym sami
i nowy zaprowadzim ład.

Dalej więc..

Niech się święci pierwszy maja!

Zamierzenie było takie by zamieszczać wiersze pojedynczo, no cóż... nie wytrzymałem. Ale skoro mamy długi weekend, choć wyjatkowo krótki, to mamy nieco więcej czasu na lekturę. Dziś przedstawiam pakiet robotniczy Do pracy!