piątek, 29 lipca 2011

Konstanty Ildefons Gałczyński - Ballada o trąbiącym poecie

Witkacy, Fałsz kobiety, 1927,

Mówią, że była panienka,
co miała na imię Ina.
Gdy chciała powiedzieć: "kocham",
mówiła: "kokaina".

Miała niebieską wstążkę
i niebieskiego kota.
Kot wąchał "kokainę",
a Ina wąchała "kota".

A był jeszcze jeden poeta,
co chodził na koturnach;
jak się urżnął, to zwykle mówił:
- Moja muza jest górna i chmurna.

Panienka ma oczy zielone,
jak najzieleńsza trawa.
Poeta cierpi na nerki
i nosi czarny krawat.

Kochał poeta panienkę,
panienkę imieniem Ina;
mówił: - Powiedz mi: "kocham",
a ona: - Kokaina.

Wieszcz mówił: - Jako łódź złota,
ciągniona przez gołębie,
jesteś. A potem w nocy
długo trąbił alembik.

I raz, a było wieczorem,
rzekł pisarz: - Nie bądź westalką,
a zresztą do twarzy ci będzie
na czarnym katafalku.

I zabił poeta panienkę
w zachodu amarantach,
i zabił ogromnym nożem
na tle obrazu Rembrandta.

Krajały niebo pioruny,
jak okrwawione noże.
Poeta uciął głowę
i wbił na długi rożen;

i smażył głowę panienki,
i zrobił twarz goryla.
Och, to było straszne!
coś, niby nekrofilia.

(Kondukty kotów niebieskich
szły w średniowieczny tan.
A potem był świt bolesny
koloru bleu mourant.)
 
w wersji Fisza (dla mnie jakby słabszej)

I w znacznie lepszej wersji Barbary Krafftówny http://www.youtube.com/watch?v=2vQ_2gxlg0U

środa, 27 lipca 2011

Wisława Szymborska - Dzieci epoki

Thomas Gainsborough, Błękitny chłopiec


Jesteśmy dziećmi epoki,
epoka jest polityczna.

Wszystkie twoje, nasze, wasze
dzienne sprawy, nocne sprawy
to są sprawy polityczne.

Chcesz czy nie chcesz,
twoje geny mają przyszłość polityczną,
skóra odcień polityczny,
oczy aspekt polityczny.

O czym mówisz, ma rezonans,
o czym milczysz, ma wzmowę
tak czy owak polityczną.

Nawet idąc borem lasem
stawiasz kroki polityczne
na podłożu politycznym.

Wiersze apolityczne też są polityczne,
a w górze świeci księżyc,
obiekt już nie księżycowy.
Być albo nie być, oto jest pytanie.
Jakie pytanie, odpowiedz kochanie.
Pytanie polityczne.

Nie musisz nawet być istotą ludzką,
by zyskać na znaczeniu politycznym.
Wystarczy, żebyś był ropą naftową,
paszą treściwą czy surowcem wtórnym.
Albo I stołem obrad, o którego kształt
spierano się miesiącami
przy jakim pertraktować o życiu i śmierci,
okrągłym czy kwadratowym.

Tymczasem ginęli ludzie,
zdychały zwierzęta,
płonęły domy
i dziczały pola
jak w epokach zamierzchłych
i mniej politycznych.

sobota, 23 lipca 2011

Weronika Lewandowska - Wiadomość

Karol Hiller, Deszcz

 

naprawdę wolałabym zamiast kałuży —- widzieć jezioro —-  i myśleć —- że jest pełne ryb —- miasto —- opustoszało —-badałam gęstość nocy —- i ten ogień — który masz —- tu jest zimno —- i nic —- nie schnie —- tylko hałas

niedziela, 17 lipca 2011

Marcin Świetlicki - Opluty (44)

Któregoś dnia rzeką Wisłą przypłynie statek piratów, Jan van Goyen, 1656
 
Któregoś dnia to miasto będzie należeć do mnie
Na razie chodzę, na razie patrzę, na razie swój nóż ostrzę,
wkładam, zdejmuję kastet.
Opluty.
Opluty.
Napluli mi na plecy.
Nic o tym nie wiem.
Chodzę po mieście. Chodzę po mieście.
PLANTY SZEWSKA RYNEK.
Chodzę po mieście.
RYNEKSZEWSKAPLANTY.
Opluty.
Oplutyoplutyoplutyopluty.
Puuu.
Któregoś dnia to miasto będzie należeć do mnie.
Na razie chodzę, patrzę. Na razie nic.
Któregoś dnia rzeką Wisłą przypłynie statek piratów.
O pięciu masztach. Dwudziestu armatach.
I zapytają: - Który to Świetlicki?
A ja wtedy stanę na samym środku rynku - i będę wskazywać:
TEGO, TEGO, TAMTĄ, TEGO, TEGO,
WSZYSTKICH!!!!
Opluty. Opluty.
Ooooopluty.
Kraków i Nowa Huta - Sodoma z Gomorą -
z Sodomy do Gomory jedzie się tramwajem.
Chodzę po mieście.
Chodzę po mieście.
Opluty.
 

wtorek, 12 lipca 2011

Władysław Broniewski - §

Francisco de Zurbaran, Ukrzyżowanie albo On też dzisiaj jechałby na rowerze,

Cisza była nudna, męcząca,
muchy łaziły po oknie.
Właśnie skończył mowę obrońca,
usiadł, przecierał binokle.

Słychać było: ktoś ziewnął,
szeleściły akta, dokumenty...
A na stole stał przedmiot z drewna,
na którym był człowiek rozpięty.

Drewniany świadek w procesie
milczał z innymi świadkami,
i tylko muchy, skazane przez jesień,
u szyb brzęczały skrzydłami.

Sędzia powstał... - Wtem - co to?! jak to!!! -
z trzaskiem runęły drzwi szafy
i z plik, foliałów, kodeksów, aktów
wysypały się paragrafy!

Pękły pękate pandekty,
runęło na ławy, na stół
rojowisko obmierzłych insektów,
robactwo dwuogoniaste.

W przerażeniu sala zamarła,
potem: - Ratunku! Gdzie wyjście?! -
Za późno! Dławią, skaczą do gardła,
pełzną, oślizgłe, wiją się!...

Czarne, skręcone, długie,
jak glisty wpełzają w usta,
zwołują się: setny, sto drugi,
sto pięćdziesiąty szósty!

Roją się, pełno ich wszędzie:
na sali, na korytarzu!
I nagle spostrzegłem: sędzia
paragraf miał zamiast twarzy!


Prokurator pobladł i zadrżał
(o liryko prokuratury!),
gdy szepnął mu w ucho: - Oskarżam! -
paragraf nie wiem już który.

Nie mogłem wydobyć krzyku,
gardło mi skrętem oplątał
pięćdziesiąty pierwszy artykuł
i sto dwudziesty dziewiąty.

Paragraf, paragraf na szyi,
paragraf pętlicę zaciska,
paragraf pęcznieje, tyje,
spasiony padliną konfiskat!...

Zrozumiałem, pojąłem w końcu,
myślą jak gromem rażony,
że tutaj nie ma obrońców
i każdy jest oskarżony!

Skazany za winy świata
na dożywotnie milczenie,
przywołuję paragraf-kata,
ażeby wyrok odmienił,

bo nie wyzwolona słowem,
dręczy się myśl kaleka,
jak ta na stole sądowym
rozpięta figura człowieka.

sobota, 9 lipca 2011

Marta Marciniak - Fatalne żarty

Paweł Jarodzki, Kto nie kupuje ten nie je!




wczoraj trochę postaliśmy pod sklepem
och jak dawno nie było takiej zabawy
jak cudownie jest umierać na tej ławce
gdy psy ujadają na niebie

te czułe kontemplacje popołudnia
wśród kolegów i koleżanek
jak przyjemnie otwierać się
na to nieuchronne zbawienie

a teraz piesku wskaż mi kierunek
podpowiedz mi aport aport
najwyraźniej wczoraj nie umarłam
do końca

a teraz zasnę na tej karuzeli
w cichym korowodzie
a ty potem przyjdziesz do mnie
w niebie
wódka
będzie
smaczniejsza

środa, 6 lipca 2011

Juliusz Słowacki - Wyjdzie stu robotników...

Leopold Lewicki, Strajk

Wyjdzie stu robotników,
  Oborzą miasta grunt,
  Wyrzucą łokieć - funt.
Klatki pełne wróblików
Otworzą - i przed tłuszczą
Ptaszki na wolność puszczą...
  Muzyka nieustanna:
Wolność! Wolność! - Hosanna.

Święci staną w katedrze
  Trzej... i zawezwą ducha,
Lud księgi praw rozedrze,
  Próchno kart porozdmucha;
  Weźmie stare sztandary,
  Wyprowadzi jak mary
Za kościół - na mogiły,
Zapali, by świeciły
  Światu dawnymi dzieły,
  Błysnęły - i spłonęły.
Bije godzina ranna,
Mary znikły: Hosanna!

Andrzej Bursa - Pantofelek



Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek

no to co

milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.