Bronisław Wojciech Linke, z kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi |
Non omnis moriar – moje dumne włości,
Łąki moich obrusów, twierdze szaf niezłomnych,
Prześcieradła rozległe, drogocenna pościel
I suknie, jasne suknie pozostaną po mnie.
Nie zostawiłam tutaj żadnego dziedzica,
Niech więc rzeczy żydowskie twoja dłoń wyszpera,
Chominowo, lwowianko, dzielna żono szpicla,
Donosicielko chyża, matko
folksdojczera.
Tobie, twoim niech służą, bo pocóż
by obcym.
Bliscy moi – nie lutnia to, nie puste
imię.
Pamiętam o was, wyście, kiedy szli szupowcy,
Też pamiętali o mnie. Przypomnieli i mnie.
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
Pamiętam o was, wyście, kiedy szli szupowcy,
Też pamiętali o mnie. Przypomnieli i mnie.
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb i własne
bogactwo:
Kilimy i makaty, półmiski, lichtarze -
Niech piją noc całą, a o świcie brzasku
Kilimy i makaty, półmiski, lichtarze -
Niech piją noc całą, a o świcie brzasku
Niech zaczną szukać drogocennych
kamieni i złota
W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach.
O, jak będzie się palić w ręku im robota,
W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach.
O, jak będzie się palić w ręku im robota,
Kłęby włosia końskiego i morskiego
siana,
Chmury rozprutych poduszek i obłoki pierzyn
Do rąk im przylgną, w skrzydła zmienią ręce obie;
To krew moja pakuły z puchem zlepi świeżym
I uskrzydlonych nagle w aniołów przemieni.
Chmury rozprutych poduszek i obłoki pierzyn
Do rąk im przylgną, w skrzydła zmienią ręce obie;
To krew moja pakuły z puchem zlepi świeżym
I uskrzydlonych nagle w aniołów przemieni.
Zawsze, kiedy czytam ten wiersz muszę się kontrolować, aby nie zapłakać.
OdpowiedzUsuńTrudno o piękniejsze wyznanie wiary w polskość, w tak dramatycznej sytuacji, na progu śmierci, zdradzona przez wielu Polaków.
Non omnis moriar, zaprawdę. Ten wiersz jest dla Zuzanny Ginczanki bramą do wieczności, i to biało-czerwonej już na zawsze.