Przedarłem się przez poranną pocztę i nie znalazłem
przekładu mojej prozy na francuski, co miał być
już wczoraj. Jeszcze trzy lata temu „wczoraj”
było wczoraj. Znalazłem prośbę o zdanie na okładkę
zbioru wierszy o szybkim umieraniu. Na wczoraj.
Nie na to czekałem, nie to napiszę. Umieraj wolniej,
a ja poczekam w skupieniu na list od tej,
która dobrze napisała o mojej powieści, co chyba jednak
nie wyjdzie po francusku. Nie jest żadną ważną figurą,
co pozwala jej siadać także koło magistrów
i tych z licencjatem, a przede wszystkim pod parasolem,
bo jakoś tak się złożyło, że kiedy ostatnio ją widziałem,
spadł deszcz, który przegonił profesorów i doktorów
z ogródka do wnętrza kawiarni. Najpierw
pisze dobrze o mojej powieści, co chyba jednak
nie wyjdzie po francusku, a potem pokazuje
białe majtki. Kapało jej na nogi, więc podciągnęła
kolana pod brodę, wciskając się mocniej w krzesło.
Była w kusej sukience i kiedy odwróciłem się,
żeby sprawdzić, czy nie kapie za bardzo na moją torbę
z pirackim reprintem Walk ulicznych Stefana Roweckiego
z legalnej księgarni naukowej o rzut reprintem od ogródka,
ujrzałem jej uda i białe majtki. Walki uliczne zamokły.
Najbardziej ucierpiał rozdział o oczyszczaniu z tłumu
placu, ulicy i ogrodzeniu części miasta.
Ten o zdobywaniu budynku też nie wyglądał najlepiej.
W tamtej chwili cała ta wiedza nie była mi potrzebna.
Deszcz oczyścił z tłumu plac przed kawiarnią
i Krakowskie Przedmieście przy pomniku Mickiewicza,
a ogrodzenie było tu zawsze. Podrozdziały
o sygnalizacji optycznej i akustycznej bardziej
by mi się wtedy przydały. Trudno. Nie było czasu na lekturę.
„Gdy w ten sposób plac zostanie oczyszczony,
a wszystkie prowadzące do niego ulice zagrodzone,
wojsko ma swobodę ruchów”. Dzięki, Stefan,
lecz następnym razem ona na pewno będzie w spodniach.
pędzę wyjaśnić, że wiersz ten, mimo zbieżności inicjałów nie jest mnie dedykowany. Jest on natomiast dedykowany mojej przyjaciółce pewnej Agacie Py.
OdpowiedzUsuń