że mogą okraść. Z całkiem innego, mało znanego powodu.
Nic nie opisze stężałej i sztywnej żałoby mieszkania,
kiedy nas nie ma w domu.
Zegar, dyrygent pustki, waha się sześćdziesiąt razy na
minutę, czy rzucić się ze ściany w otchłań znierucho-
miałego czasu, czy wytrwać.
Meble przemilczają najzajadliwsze plotki o nas. Cza-
sem westchną, trzasną i znowu milczenie.
Sądzę, że w czasie naszej nieobecności nie byle kto ko-
rzysta z mieszkania jako z garsoniery.Wierz mi, że się
tam odbywają najupiorniejsze orgie nieodbitych w lu-
strze wydarzeń, które, żyjąc i będąc w domu, nazy-
wamy: Nie, Nijakie, Żadne, Nie było.
Czechły i pokrowce latają jak na seansie. W najlepszym
razie są na odlocie. Szkła w kredensie przelewają się po
brzegi tryumfującą nicością. Książki, jak zawsze, sztor-
cem; ważne, ściśle feudalne.
Ale i one, tj. linijki żywych niegdyś czcionek, zaczy-
nają chorowicie fermentować szarym liszajem śmiertel-
nego szeptu.
Nie pytaj o zawartość szuflad i szaf. Słyszysz, jak te
dwa słowa zaszumiały?
Zaprawdę, zapradę powiadam ci: gorsi złodzieje
i niszczyciele plądrują mienie twoje i godziny, niż ci,
których się obawiasz, zostawiając puste mieszkanie.
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń