Jeśli wybrańcy bogów umierają młodo, co począć z resztą życia? Starość jest jak przepaść, Skoro młodość jest szczytem.
Nie ruszę się stąd. Choćby na jednej nodze pozostanę młody. Cienkimi jak pisk mysi wąsikami Uczepiam się powietrza. W tej pozycji rodzę się wciąż na nowo. Nie znam innej sztuki.
Ale to zawsze będę ja: Magiczne rękawiczki, W klapie kotylion z pierwszej maskarady, falset młodzieńczych manifestów, Twarz ze snu szwaczki o krupierze, Oczy, które lubiłem malować wycięte i sypać nimi jak grochem ze strąka, bo na ten widok drgały martwe uda publicznej żaby.
Zdziwicie się i wy. Zdziwicie się do stu tysięcy beczek Diogenesa, Że biję go w pomysłach. Zmówcie wieczne rozpoczynanie. To, co trzymam w palcach, To są pająki, które maczam w tuszu i rzucam je na płótno. Znów jestem na świecie. Zakwita nowy pępek na brzuchu artysty.