piątek, 10 października 2014

Władysław Broniewski - Przypływ

            
James McNeill Whistler, Nokturn szary i srebrny, 1875

              Mais si Parlez d'amour car tout le rest est crime
                                                                              Aragon
  

W morze spienione, w szumiące morze
gwiazdy spadały i nikły.
Oto ci serce miła otworzę - 
to przypływ, miła, to przypływ!

Nocy tej księżyc poszedł na przełaj
przez srebrne wody Śródziemnne,
fala do brzegu szła i ginęła,
jak giną słowa daremne,

fala ginęła, fala wracała,
jak miłość, której nie trzeba,
i obojętna gwiazda spadała
z obojętnego nieba. 

Miłość konała, jak na gruźlicę,
konają piękni i młodzi,
i w konającej patrzałem lice
z rozpaczą, że już odchodzi. 

Mówiłem sercu: "Milcz o miłości,
serce uparte i dumne" - 
a miłość rosła we mnie jak kościół,
dokąd wniesiono już trumnę. 

Słowa miłości, słowa rozpaczy
zdławiła noc głuchoniema.
Kochać - to znaczy dotknąć, zobaczyć,
a ciebie nie ma... nie ma...

Nocy tej przypływ bił o wybrzeże
zagniewanymi falami.
Byliśmy prości, byliśmy szczerzy,
byliśmy smutni, byliśmy sami. 

I słów nie było. I nie pojęta
tkliwość złączyła nam dłonie...
Ja nie pamiętam, nie chcę pamiętać, 
że miłość była w agonii!

Ach! ona świeci blaskiem wspaniałym
w gwiazd spadających hymnie!
Gwiazdy - to mało, morze - to mało,
jeżeli miłość jest przy mnie,

bo wtedy mogę ująć w ramiona
świat od miłości mej szerszy
falą zebraną, falą szaloną
nie napisanych wierszy...  

Miła, ja płaczę... Gwiezdny alkohol
ma posmak cierpki i przykry.
Fala powraca szemrząc ci: "Kocham".
To przypływ, miła, to przypływ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz