Francisco de Zurbaran, Ukrzyżowanie albo On też dzisiaj jechałby na rowerze, |
Cisza była nudna, męcząca,
muchy łaziły po oknie.
Właśnie skończył mowę obrońca,
usiadł, przecierał binokle.
Słychać było: ktoś ziewnął,
szeleściły akta, dokumenty...
A na stole stał przedmiot z drewna,
na którym był człowiek rozpięty.
Drewniany świadek w procesie
milczał z innymi świadkami,
i tylko muchy, skazane przez jesień,
u szyb brzęczały skrzydłami.
Sędzia powstał... - Wtem - co to?! jak to!!! -
z trzaskiem runęły drzwi szafy
i z plik, foliałów, kodeksów, aktów
wysypały się paragrafy!
Pękły pękate pandekty,
runęło na ławy, na stół
rojowisko obmierzłych insektów,
robactwo dwuogoniaste.
W przerażeniu sala zamarła,
potem: - Ratunku! Gdzie wyjście?! -
Za późno! Dławią, skaczą do gardła,
pełzną, oślizgłe, wiją się!...
Czarne, skręcone, długie,
jak glisty wpełzają w usta,
zwołują się: setny, sto drugi,
sto pięćdziesiąty szósty!
Roją się, pełno ich wszędzie:
na sali, na korytarzu!
I nagle spostrzegłem: sędzia
paragraf miał zamiast twarzy!
Prokurator pobladł i zadrżał
(o liryko prokuratury!),
gdy szepnął mu w ucho: - Oskarżam! -
paragraf nie wiem już który.
Nie mogłem wydobyć krzyku,
gardło mi skrętem oplątał
pięćdziesiąty pierwszy artykuł
i sto dwudziesty dziewiąty.
Paragraf, paragraf na szyi,
paragraf pętlicę zaciska,
paragraf pęcznieje, tyje,
spasiony padliną konfiskat!...
Zrozumiałem, pojąłem w końcu,
myślą jak gromem rażony,
że tutaj nie ma obrońców
i każdy jest oskarżony!
Skazany za winy świata
na dożywotnie milczenie,
przywołuję paragraf-kata,
ażeby wyrok odmienił,
bo nie wyzwolona słowem,
dręczy się myśl kaleka,
jak ta na stole sądowym
rozpięta figura człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz