wtorek, 12 lipca 2011

Władysław Broniewski - §

Francisco de Zurbaran, Ukrzyżowanie albo On też dzisiaj jechałby na rowerze,

Cisza była nudna, męcząca,
muchy łaziły po oknie.
Właśnie skończył mowę obrońca,
usiadł, przecierał binokle.

Słychać było: ktoś ziewnął,
szeleściły akta, dokumenty...
A na stole stał przedmiot z drewna,
na którym był człowiek rozpięty.

Drewniany świadek w procesie
milczał z innymi świadkami,
i tylko muchy, skazane przez jesień,
u szyb brzęczały skrzydłami.

Sędzia powstał... - Wtem - co to?! jak to!!! -
z trzaskiem runęły drzwi szafy
i z plik, foliałów, kodeksów, aktów
wysypały się paragrafy!

Pękły pękate pandekty,
runęło na ławy, na stół
rojowisko obmierzłych insektów,
robactwo dwuogoniaste.

W przerażeniu sala zamarła,
potem: - Ratunku! Gdzie wyjście?! -
Za późno! Dławią, skaczą do gardła,
pełzną, oślizgłe, wiją się!...

Czarne, skręcone, długie,
jak glisty wpełzają w usta,
zwołują się: setny, sto drugi,
sto pięćdziesiąty szósty!

Roją się, pełno ich wszędzie:
na sali, na korytarzu!
I nagle spostrzegłem: sędzia
paragraf miał zamiast twarzy!


Prokurator pobladł i zadrżał
(o liryko prokuratury!),
gdy szepnął mu w ucho: - Oskarżam! -
paragraf nie wiem już który.

Nie mogłem wydobyć krzyku,
gardło mi skrętem oplątał
pięćdziesiąty pierwszy artykuł
i sto dwudziesty dziewiąty.

Paragraf, paragraf na szyi,
paragraf pętlicę zaciska,
paragraf pęcznieje, tyje,
spasiony padliną konfiskat!...

Zrozumiałem, pojąłem w końcu,
myślą jak gromem rażony,
że tutaj nie ma obrońców
i każdy jest oskarżony!

Skazany za winy świata
na dożywotnie milczenie,
przywołuję paragraf-kata,
ażeby wyrok odmienił,

bo nie wyzwolona słowem,
dręczy się myśl kaleka,
jak ta na stole sądowym
rozpięta figura człowieka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz