niedziela, 23 września 2012

Sergiusz Jesienin - Odpowiedź

Eugeniusz Zak, Syn marnotrawny, 1913



Staruszko miła,
Czuję twoją troskę
I miłość twoją,
I twą pamięć tkliwą.
Lecz nie rozumiesz,
Kochana ni troszkę,
Co robię
I co przejmuje mnie żywo.

Dziś u was zima.
W noc pełną księżyca
Wiem - i ty myślisz,
Mateńko samotna,
Że ktoś czeremchę
Jakby rozkołysał
I osypuje
Śniegiem koło okna.

Jak usnąć
W taką zawieruchę miła?!
Rura żałobną
Huczy kanonadą.
Chcesz kłaść się do snu -
Pościel się zmieniła
W wąziutką trumnę
I - ciebie w grób kładą.

Jak tysiąc diaczków
Przez nos śpiewających
Drań-wicher ostro
I płaczliwie dmucha.
Śnieg jak kopiejki
Układa się lśniący.
I nie ma żony za grobem
Ni druha.

Najbardziej lubię wiosnę.
Kiedy fale
Niepowstrzymanym
Naprzód rwą potokiem,
Gdy każda szczapa
Ma przed sobą dale
Jak okręt -
Ludzkim nieobjęte okiem.

Lecz wiosnę,
Którą kocham najgoręcej,
Ja rewolucją wielką
Nazywam!
O nią się martwię
I dla niej się dręczę,
Jej tylko czekam,
Ją jedną przyzywam.

Lecz tego draństwa -
Tej zimnej planety -
I Słońce-Lenin
Nie wzruszy tymczasem!
Oto dlaczego
Z mą duszą poety
Piję i hulam,
Gorszę ludzi czasem.

Lecz przyjdzie pora,
Ukochana mamo,
Nadejdzie chwila
I przeminą burze!
Zawsze gotowi,
Tkwimy nie na darmo:
Jeden - przy dziale,
A drugi - przy piórze.

Nie myśl o rublach!
To troska jałowa.
Że też los podły
Odmienił cię, mamo!
Jam nie jest osioł
Ani koń czy krowa,
Żeby ze stójla
Mnie wyprowadzano.

Gdy czas nadejdzie,
By ruszyć po globie,
To sam wyruszę
Beztrosko, pogodnie.
Wracając kupię
Ciepłą chustkę tobie,
A ojcu właśnie
Nowiuteńkie spodnie.

Lecz zamieć dmie,
Jak tysiąc śpiewających
Diaczków, drań-wicher
Tak płaczliwie dmucha.
Śnieg jak kopiejki
Układa się lśniący.
I nie ma żony za grobem
Ni druha.

Tyfilis, Jesień 1924

[tłum. Lepold Lewin]

Henryk Rodakowski, Portret matki, 1853

Sergiusz Jesienin - List od matki [tłum. Leopold Lewin]

Aleksander Rodczenko, Portet matki, 1924


 O czym tu pisać
Na ziemskim padole?
Co tu przemyśleć
Jeszcze do ostatka?
Przede mną leży
Na posępnym stole
List, który do mnie
Napisała matka.

Pisze mi: „Przyjedź
Do nas na ostatki,
Przyjedź, mój drogi,
Jeśli tylko możesz.
Dla ojca spodnie,
A chustkę dla matki
Przywieź, bo bieda
I pusto w komorze.

To wielka szkoda,
Żeś zmarnował życie,
Żeś zbratał się
Ze sławą złą i płochą.
Chodziłbyś lepiej
Codziennie o świcie
Od dziecka w pole za sochą.

Jam stara,
Już niepotrzebna nikomu,
Lecz gdybyś z nami
Czas przebywał cały,
Synową
Miałabym nareszcie w domu,
Wnuczka by
Ręce moje piastowały.


Dzieci po świcie rozsiałeś,
Jedyny,
Żonę innemu odstąpiłeś,
Synku, I bez kotwicy,
Przyjaciół, rodziny
Skoczyłeś głową w dół
W odmęty szynku.

Miły, kochany,
Co się z tobą dzieje?
Byłeś tak dobry,
Posłuszny, zgodliwy.
Sąsiedzi naszą sycili nadzieję:
Jaki ten stary
Jesienin szczęśliwy!

Lecz nie spełniło się
Nasze marzenie,
A więc na duszy
Wciąż smutniej, boleśniej.
Twój stary ojciec
Próżne miał życzenie,
Byś więcej brał
Pieniędzy za swe pieśni.

Choć to nieważne,
Bo i tak właściwie
Grosza do domu
Nie poślesz, niestety.
Stąd gorzkie żale,
Choć się już nie dziwię,
Bo wiem:
Pieniądze nie lgną do poety.

To wielka szkoda,
Żeś zmarnował życie,
Żeś zbratał się
Ze sławą złą i płochą.
Chodziłbyś lepiej
Codziennie o świcie
Od dziecka w pole za sochą.

Nic, tylko smutek,
Ni konia, ni żony,
Lecz gdybyś
Nie zbłąkał się na świecie,
Miałabym wszystko,
Ty taki uczony,
Zostałbyś pierwszym
W wiejskim komitecie.

Życie płonęłoby
Niezachmurzone,
Niepotrzebnego
Nie znałbyś zmęczenia.
Ja nauczyłabym
Prząść
Twoją żonę,
A ty byś
Naszą starość opromieniał.
.  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .
Miętoszę list.
Niepokój mąci w głowie.
Czyż nie ma wyjścia?
Myśl próżno się biedzi.

Lecz to, co myślę,
Później wam opowiem.
Opowiem
W mojej odpowiedzi.

Tyfilis – Jesień 1924
tłum. Leopold Lewin

Kuźma Pietrov Wodkin, Portret matki, 1909

czwartek, 20 września 2012

Andrzej Waligórski - Ballada o straszliwej rzezi

Kneź Dreptak rozgiął kraty,
przeciął mieczem firanki,
wszedł oknem do komnaty,
zastał żonę z kochankiem.
Zakrzyknął: - Wielkie nieba! -
potrząsł gachem jak listkiem
i uciął mu co trzeba,
a głowę przede wszystkim.
Hej, uciął mu ją, jejku, jej,
głowę przede wszystkim...
Tu spojrzeniem okrutnym
swą małżonkę obrzucił,
wrzasnął: - Tobie też utnę!
I rzeczywiście uciął.
Lecz nadal czując dreszcze
mordercze, wciąż się pieklił,
mruczał: - Kogo by jeszcze?
Przeto wszyscy uciekli.
O jejku, jejku, jej,
przeto wszyscy uciekli...
Podstoli wlazł pod stolik,
pod konia wlazł koniuszy,
a wojski alkoholik
do wojska pędem ruszył.
Hetman schował się w muszli
udając, że jest rybką,
lecz daleko nie uszli,
bo kneź ich dognał szybko.
Hej, dognał ci ich, jejku, jej,
kneź dognał ich szybko...
Warknął: - Co, macie stracha?
Czknął, poprawił pluderki,
i jak mieczem zamacha -
to dosłownie w plasterki.
Stanął, odpoczął chwilę,
pot z czoła otarł czapką,
spojrzy, a tu krwi tyle,
że mógłby krytą żabką.
O, jejku, jejku, jej,
że mógłby krytą żabką...
Tu kończy się ballada,
wszystko już w pień wycięte...
Przepraszam, lecz wypada
dodać jeszcze pointę.
Nie! Pointy nie będzie
i żądać jej na próżno,
bo w morderczym zapędzie
kneź pointę też urżnął.
Hej, urżnął ci ją, jejku jej!
Znaczy się, pointę też urżnął...

środa, 12 września 2012

Tadeusz Różewicz - Jajko Kolumba

Jerzy Nowosielski, Porwanie Europy



Mieczysław stoi przy kuchence

Tadziu! Kiedy gotuję jajko
 
nic do mnie nie mów
 
bo...
 
no! bo... znów zapomniałem
 
ile minut już się gotuje
 
Leniwe rozmówki o gotowaniu jajek, także o tym, że
 
w nowoczesnych gospodarstwach domowych
 
w Niemczech

mają różne maszyny zegary
 
to wszystko dzwoni daje sygnały alarmuje!
 
mają takie zmyślne maszynki
 
w których gotuje się całe jajko



Walerian Borowczyk, Stół w hotelu robotniczym [z cyklu Nowa Huta], 1954

wtorek, 11 września 2012

Konstanty Ildefons Gałczyński - Pieśń o żołnierzach z Westerpltte

Wiktor Dyndo, bez tytułu, ol. płótno, 2010




Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westarplatte.

(A lato było piękne tego roku).

I tak śpiewali: Ach, to nic,
że tak bolay rany,
bo jakże słodko teraz iść
na te niebiańskie polany.

(A na ziemi tego roku było tyle wrzosu na bukiety.)

W Gdańsku staliśmy tak jak mur,
gwiżdżąc na szwabską armatę,
teraz wznosimy się wśród chmur,
żołnierze z Westerplatte.

I śpiew słyszano taki: -- By
słoneczny czas wyzyskać,
będziemy grzać się w ciepłe dni
na rajskich wrzosowiskach.

Lecz gdy wiatr zimny będzie dął
i smutek krążył światem,
w środek Warszawy spłyniemy w dół,
żołnierze z Westerplatte.


Wiktor Dyndo, bez komentarza 11 09 2001, ol. płótno 2010

wtorek, 4 września 2012

Antoni Słonimski - Drzewa

Wiedziałem zawsze - piękne są drzewa
W Fontainebleau,
Zwłaszcza pod wieczór, gdy złoto nieba
Biorą za tło.

A przecież teraz wspominać muszę
Niemal co dzień
Polnej topoli, wierzby czy gruszy
Przydrożny pień.

Uczył mnie tego, trafiał wierszami
W serce do dna,
Ten co się teraz modli za nami
Z Place de L'Alma.

Wiedziałem zawsze - piękne są drzewa
W Fontainebleau,
Gdy je okryje letnia ulewa
Srebrzystą mgłą.

Lecz nie wiedziałem co najważniejsze
Ach uczeń zły! -
Francuskie drzewa, choć najpiękniejsze,
To drzewa z mgły.

A nam potrzebny las, który śpiewa,
Szumiący bór,
Konar prawdziwy twardego drzewa
I mocny sznur.


Leon Wyczółkowski, Dęby Rogalińskie, 1919, litografia

Antoni Słonimski - Sąd

Wiejska biedota bezrolna,
Co śpi pod polną mogiłą,
Ci, co walczyli za wolność,
Której w ojczyźnie nie było.

Z Bema, z Grochowa i z Wolskiej
Bracia, co padli krwią zlani,
Ci, co walczyli za Polskę,
Choć Polska nie była dla nich,

Nie usną snem sprawiedliwych
Ukołysani legendą
I z mogił powstaną - żywi,
I oni sądzić nas będą.

Francisco Goya, Rozstrzelanie powstańców madryckich

poniedziałek, 3 września 2012

Jaś Kapela -

Franciszek Józef za młodu, ewidentnie przystojnieszy od Jasia Kapeli...
może stąd ten resentyment


Gdybym był Habsburgiem,
kazałbym wszystkim jeść kremówki i uprawiać jogging.
Potrafiłbym się bawić bez udziału alkoholu
i narkotyków. Nie paliłbym nawet trawy,
chyba, że taką na łące.
A potem bym patrzył
jak zwierzyna spierdala.
Naturalna adrenalina
buzowałaby w mym ciele,
gdy z fotela w stylu trzecie rokoko
spoglądałbym na moje włości.
Włości jak włości,
pełno ich wszędzie.
Miną całe wieki,
gdy zainstalują na nich stałe łącze,
a światłowodami popłynie darmowe porno.
Tymczasem jestem Habsburgiem
i mam darmowe porno
bez internetu.
Możecie mi zazdrości,
pozdrawiam.

Gdybym nie był Habsburgiem,
w chwilach wolnych od pańszczyzny
i wypruwania sobie żył
w celu zdobycia kapusty
dla żony i ósemki dzieci
(utrudniony dostęp do antykoncepcji),
ostrzyłbym swoją kosę
i patrzył jak refleksy zachodzącego słońca
migoczą na klindze.

Nie jestem jednym ani drugim,
więc wchodzę na facebooka,
znajduję grupę „Uczcijmy rabację!”
i klikam „like it”.