środa, 5 maja 2010

Antoni Słonimski - Rodowód

wojciech weiss, Manifest

Z krwi Izaaka, Abrahama,
Judy, Jakóba i Arama,
Zary, Tamary i Rachuby,
Jessego, Ruty i Dawida,
Z Booza, króla Salomona,
Achima, Azy i Amona,
 Z krwi Ezechiasza i Matana
(Jakże wymienić mężów trzystu
A nie pominąć krwi niczyjej?),
Zrodził się Józef, mąż Maryi, 
Z której się zrodził Jezus Chrystus.
Z pokoleń czarnych, trwożnych Żydów,
Gniewnych, ponurych, zabobonnych,
Z Judei dzikiej i skalistej
Do Galilei winnic wonnych
Stąpił Żyd wielki ręką czystą
Swych przodków czarny łańcuch skruszył,
Obalił Judę, Izaaka,
Odmienił serca i poruszył
I sam czerwoną krwią zapłakał.
Tu się urywa długa lista, 
Tutaj się kończy święty djariusz.
Gdzie dziś ten pierwszy proletariusz,
Ten rewolucjonista?
 


1 komentarz:

  1. Ostotnio zaległem chwilowo w szpitalu i nie wrzuciłem nic majówkowego na bloga, a tu nie ma, że boli (noga), a tu wiersze czytać trzeba, bo wiersze to dla ludzi pracy, niczym motor w maszynie i węgiel w lokomotywie;)

    Podaję Wam wiersz Tonia Słonimskiego, mam nadzieję, że puenta was rozbawi. A na poważnie, to wiersz ten pisany był w latach 30. na długo zanim poetyka socrealizmu zagościła w Polsce dekretem, ale jak widać poeci obwąchiwali ją z daleka i z pewnym zainteresowaniem

    OdpowiedzUsuń