Rafał Malczewski, Jacek Malczewski w Lusławicach |
Ojciec lubił lenistwo. Całymi dniami
widziałeś pasibrzucha, jak się bawił z psami.
To zagwiżdże, to muchę zdusi pod Obrazem
i marsz w gąszcz pod oknami do czytania gazet.
Najchętniej lubił czytać o mordach. Im więcej
przelał jaki wisielec rzewnej krwi dziewczęcej,
im zabawniej nakrajał do walizki głowę,
tym piękniej się paliły oczy szmaragdowe,
tym cudowniej blask oczu i grał, i się mienił,
w promieniach źrenic ojciec siedział jak w zieleni.
Zaś drugą pasję ojca stanowiły słoje
różnych kształtów i barwy, którymi pokoje
przewiewne swego domu zastawiał do góry,
a w słojach najdziwniejsze stały konfitury.
z róży bułgarskiej, z motyla, z ostu, z berberysa
i z truskawki zrywanej podczas półksiężyca,
gdy wiatr z południa wieje, z trześni, zdry i barły -
szukaj tych słów w słownikach, bo dawno umarły,
a słowa jesień mają tak jak ludzka dusza -
mówi Horacjusz. Ojciec lubił Horacjusza.
Miał także ulubione okno. W oknie swojem,
gdy się wieczór położył na wszystko spokojem,
świeciła pełnia, lekkie cienie dom zaległy
i tylko mały świerszczyk ćwierkał w szparze cegły,
ojciec łeb w okno wstawiał i z lubością dyszał
jak wielkie psisko z góry świętego Bernarda.
Byłem wtedy nie większy od pszczoły. Gdy w dymach
zmierzchu ujrzałem w oknie łeb ojca-olbrzyma,
strach i śmiech wstrząsały, bo krzywa szlafmyca
ciągnie - myślałem - ojca prosto do księżyca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz