Zofia Stryjeńska, Pokłon pasterzy, |
Lekarzowi, dobrodziejowi mojemu, Doktorowi Jarosławowi
Neczaj-Hruzewiczowi
Drogi Panie Redaktorze,
rękopis w spóźnionej porze
wysyłam za miesiąc Grudzień,
wierząc, że mi jakoś ujdzie.
Onego spóźnienia powód
tłumaczy się złą chorobą,
co mnie od tygodni trapi,
a nad łóżkiem wisi napis:
"K. I. Gałczyński. Poeta.
Szaleństwo. Ścisła dieta".
Szczeblując do gwiezdnych powal,
niejeden liryk zwariował,
liryk, ten srebrzysty atom...
Odpuśćmy grzechy wariatom.
A ty, panie czytelniku,
nie chełp się ze swą podwiką,
żeście zdrowi i rumiani!
Wszyscyśmy blisko otchłani
i każdemu z woli Boga
powinąć się może noga,
lecz wiedz: diabeł spęta w lesie,
Jezus na światłość wyniesie.
A światłość już niedaleko:
w Grudniu się narodzi Dziecko,
co jednym wzniesieniem dłoni
świat ku światłości nakłoni.
Spójrzcie, jak pierzchają cienie!
Płynie Boże Narodzenie!
W purpurze, w złocie, w lazurze
Anioł dmie w trąbę na chmurze;
radość, radość niedaleko,
radość, co pychę uśmierca...
"Jezu cichy i pokornego serca,
uczyń serca nasze według serca Twego"
1938